Wczoraj podczas tankowania napotkałem niecodzienne Lupo. Nie zdążyłem zrobić fotki, ale chwilę później dogoniłem je na autostradzie A2.
Samochód ten od razu rzucał się w oczy. Auto zostało bardzo mocno "puszczone na glebę", niezwykle szerokie felgi (na oko to może i z 10 cali) i stosunkowo wąskie (w okolicach 200mm), zdecydowanie za wąskie opony! Dodatkowego smaczku dodaje bagażnik na dachu i długa broda właściciela. No ale o gustach się nie dyskutuje...
O czym to ja miałem. A, no właśnie! Zacząłem zastanawiać się nad sensem zakładania tak wąskich opon do szerokich felg. Spotkałem się z tym rozwiązaniem kilka razy, lecz nigdy nie potrafiłem zrozumieć, w jakim celu stosowane są takie zabiegi. Niektórzy zwą to "German Style" - tuning wizualny, inni twierdzą, że jest to efekt oszczędności na szerokich oponach o niskim profilu.
Jak widać na załączonym obrazku, auto jest bardzo konkretnie obniżone. Tak naciągnięta opona tworzy stożek, dzięki czemu pomimo bardzo szerokiej felgi, opona mieści się w błotniku.
No dobrze. Jest to jakieś wyjście, ale czy prawidłowe? Nie.
Prawidłowo - błotniki powinny zostać wycięte i poszerzone. Tak się robi w sporcie motorowym i to jedyne słuszne podejście. Niestety wiąże się to z dodatkowymi kosztami, ale cóż zrobić. Tuning nie jest tani!
Nie zaprzeczam więc, że szerokie felgi są piękne, ale tak naciągnięta opona wygląda koszmarnie i komicznie, w dodatku nie spełnia założeń producenta. Nie jest to więc rozwiązanie bezpieczne.
Nie polecam więc takiego rozwiązania i nie popieram!