Dzisiaj licznik dystansu całkowitego w mojej Maździe wskazał 109 000 mil. Kolejny "okrągły" numerek zmotywował mnie, aby zrobić dziś dla niej coś miłego.
Zabrałem dziś swoją Miatę na przejażdżkę. Słoneczna pogoda, pomimo temperatury w okolicach 5 stopni, umożliwiła jazdę top-down, a więc z odkrytym dachem. :)
Auto stało nieużywane co najmniej kilka dni, co dało się poznać po tępych i głośnych hamulcach. Miatka odwiedziła dziś myjnię, gdzie za piątaka została umyta. Dzięki niewielkiej powierzchni karoserii myje się ją bardzo szybko i tanio.
Gdy auto było już czyste, postanowiłem sprawdzić, co dzieje się pod maską. Od dawna tam nie zaglądałem - bo i nie ma specjalnie po co. Tym razem jednak, oprócz standardowego sprawdzenia poziomu oleju, który osiągnął już minimum, postanowiłem przyjrzeć się bliżej komorze silnika i ocenić zakres i komplikację rozważanych przeze mnie przeróbek.
Po głowie chodzi mi montaż turbosprężarki lub wymiana silnika na 1.8.
Zła wiadomość - jest ciasno. Sprawę komplikuje m.in. obecna w moim egzemplarzu, choć niedziałająca, klimatyzacja. Hmm.. Może ją wywalić?
Czas naglił, aby udać się wreszcie do pracy. Ruszyłem więc w dalszą drogę, sprawdzając, czy auto nadal posiada swój wigor. Muszę przyznać, że po raz kolejny jestem zdumiony, jak wspaniale i banalnie prowadzi się ten samochód. Dzięki idealnemu wyważeniu 50:50 bez trudu wyprowadzimy go z poślizgu dokładnie wtedy, kiedy zechcemy. Zdecydowanie trudniej wymusić pokonanie zakrętu bokiem. Seryjna Mazda MX-5 nie dysponuje nadmiarem momentu obrotowego. Silnik trzeba kręcić wysoko, a to wymaga już pewnej wprawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz